Czwartkowe popołudnie spędziliśmy w gospodarstwie Agroturystycznym w Kluczewie. Rodzina pana Krzysztofa ugościła nas serdecznie. Mogliśmy popróbować świeżo upieczonych rogalików, bułek z masłem ubitym specjalnie dla nas oraz kiełbasek pieczonych w ognisku. Chętni próbowali chleba ze smalcem. Niemałą atrakcją było popijanie mleka udojonego na naszych oczach. Smakowało inaczej niż „kartonowe”. W gospodarstwie powitały nas sympatyczne króliczki i kotka z malutkimi kociętami. Koza uroczo pozowała do zdjęć. Pan Krzysztof opowiadał, jak żyło się dawniej na wsi. Pokazywał kołowrotek, przędzę, motki włóczki z owczej wełny i wykonane na drutach ciepłe swetry i skarpety oraz lalki dla dzieci. Niemałą atrakcją był pokaz kowalstwa i wyrobów ze stali. Okazało się, że żelazo może być plastyczne ale i kruche. Zrozumieliśmy, co to znaczy, że żelazo jest kowalne i ciągliwe (tak napisali w książce do chemii). Jakie było nasze zdziwienie, gdy po jednym uderzeniu gruba sztaba żelazna pękła, jak szkło. Na pamiątkę można było zakupić podkowę, prawie identyczną jak ta, którą na naszych oczach wykonał Pan Krzysztof – mistrz kowalski. Podziwialiśmy także piec kaflowy dokładnie wykonany przez młodego zduna 50 lat temu. Przejażdżka na przyczepie ciągniętej przez traktor sprawiła sporo radości. Dla chłopców największą atrakcją okazały się hulajnogi i kolorowe wózki, w których mogli się wzajemnie wozić
Wesoło i radośnie z nową wiedzą wróciliśmy do pałacu.